wtorek, 8 listopada 2011

Płaczka i Przylepka

Dzisiaj mnie coś wzięło i z moją przylepką na rękach po pogrzebaniu w internecie (dzięki mężowskiemu uzależnieniu od netu odkryłam coś takiego jak telewizja przez internet, czym jestem zachwycona, i już wiem jak spędzę kolejny miesiąc......)odkryłam reportaże Cherry Healey no i 4 godziny siedzimy i oglądamy,w tym czasie Przylepka zjadła obiad (ziemniak z dynią), deser (morela), 3 butelki mleka i syrop( Znowu mu obiecałam,że dzisiaj to ostatni dzień syropowania, i znowu mam nadzieję,że tak będzie......)Przylepka ze zdumieniem spoglądała na rodzące się dzidziusie a ja ze wzruszenia zadzwoniłam po M. żeby się poskarżyć jak mi smutno na co on jak zobaczył mnie zaryczaną pogroził,że mi to wyłączy więc przestałam ronić łzy. Żeby nie wyłączył.

A ja się zastanawiam, czy te łzy to od tego dzidziusia nowego co się wczoraj urodził, czy to od choroby czy może ja w ciąży jestem i lepiej kupię test zanim sobie naleję winka.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz