czwartek, 3 października 2013

Maraton nieszczęść

Jeśli suma szczęścia ma się równać zero, to albo wygramy wycieczkę do Nowego Jorku albo strzelam focha.
Czarny kot przebiegł mi drogę dzisiaj dwukrotnie, oplułam kurtkę nowa tak się starałam odegnaćc nieszczęście...Kot popatrzył na mnie z litością, może nam daruje...

Szpilki

Lubie swoja pracę, coraz bardziej, chociaż każdego dnia jadę tam z wyrzutami sumienia - ale nie marudzimy!!!:)Jadę i mówię do M:"jestem jednym wielkim wyrzutem sumienia". A M. mówi,tak, wiem, rozumiem. Generalnie jest spoko, zaliczyłam imprezę działową, żniwka, kłótnie ,awantury, pożegnania i powitania, płacze,rozpacze i śmiechy,no i robi się serious. Poza tym słyszę,że nie widać ile mam lat itede co czytelnicy moich poprzednich blogów, moje wiernie , wiedzą jak jest ważne dla baby Agi;)


strasznie mi się chce szpilek. Póki co noszę te moje 10 letnie buty na koturnie z dłuugimi noskami, bo szkoda kasy..bo tamto siamto.....ale mi się chce.....

niedziela, 22 września 2013

Birdy

No to znalezli kogos podobnego do Tori....myslalam,ze jej nikt nie zastapi...a tu prosze....
Serce boli,ale taka kolej rzeczy chyba tak sie mowi.
Fajna ,podoba mi sie. Np:

Birdy - Skinny Love



wtorek, 17 września 2013

Wakacje pantoflarzy.

Przez te "cholerne" :)żniwa - nie wiem co i jak kiedy minęły wakacje. Szlag mnie trafił jak o paru fajnych koncertach dowiedziałam się po czasie, albo w ostatniej chwili. Jak mi się z domu wyjść nie chciało to tez wina żniw oczywiście.Chociaż było kilka super chwil - co dla mnie i K. oznacza teraz wyjścia z Jankiem w roli głównej, a jak pada deszcz zostanie z Jankiem w domu. Czyli zostaliśmy pantoflarzami Janka.Janka ciągamy na domki i grille do znajomych - cale szczęście oni to lubią ,póki co...;), zabieramy go w gości, do sklepów, do lasu na grzyby i na plażę się opalać. Janek powoli zdobywa swoich znajomych , całe szczęście są to dzieci naszych znajomych więc może z nami na kawę do znajomych chodzić. Co czyni.

Przezornie z każdej imprezy robię zdjęcia. Dzięki czemu  nie muszę polegać na swojej pamięci - wątpliwej, porównując do Darii która pamięta nazwiska naszych znajomych z podstawówki, moja pamięć ma dwie krótkie nóżki i dwie krótkie rączki.Co chcę powiedzieć,to każde wyjście z Jankiem to jakby święto. Nawet jak wrzucamy kamienie do wody w parku oliwskim, czy jak biega z O. po ZOO to tez święto. On  w tym zoo czy muzeum nie patrzył ani na ryby ani nawet żyrafy tylko biegał, i dlatego K. w przypadku muzeum nazwał"najlepiej wydanymi pieniędzmi":) Tak czy inaczej ,wakacje się skończyły, szkoda, ale wszystko mam na zdjęciach:)


poniedziałek, 16 września 2013

Jazzz dla Janka


Jakiś czas temu zabrałam J. na koncert jazzowy (koleżanka nie odbierająca telefonu niech żałuje). Prawdziwe jam session dla dzieci w środku lasu ,w środku miasta !!!:)Oczywiście przyszłam wcześniej, oczywiście nie mogłam się doczekać i J. też:) Była przepiękna pogoda, zamknięta w biurze po 11 godzin dziennie, prawie popłakałam się ze szczęścia,że jest tak pięknie - las, scena w lesie, drewniane ławki w lesie, drzewa itd.
Byłam pół godziny przed czasem, prócz mnie dwie mamy jedna zwróciła uwagę na słabe przygotowanie miejsca dla dzieci, ja zamroczona szczęściem rozejrzałam się i rzeczywiście - chyba nocami niektóre ławki służyły do konsumowania alkoholu.
Ale - pal licho. Było super, takich tłumów dziecięcych nie widziałam jeszcze - mój skarb szalał,klaskał i tańczył jakby chciał oderwać się od ziemi! stawał na głowie i krzyczał tak głośno jak tylko on potrafi - czyli głośno:) chciał przekrzyczeć wokalistkę Małgosię Sz. - wokalistkę to mało powiedziane, bo tak rozkręciła dzieciaki że nawet ja szalałam chociaż należę do wstydliwych osób, generalnie raz się wzruszyłam ,bo lubię ten jazz....  
Chociaż,co do krzyków, od kiedy spotkaliśmy w tramwaju przemiłą Panią muzyczkę, nie powinnam mówić ,że krzyczy tylko,że naśladuje dźwięki:)
Cudownie. Za rok nie odpuszczę jazzowych nocy - ani dla dorosłych ani tych dla dzieci!Tak mi żniwa dopomóżcie!

niedziela, 14 lipca 2013

Jeden paznokieć

Mega sierota ze mnie bo umowiłam się z M. która nic się nie zmienila i też się poryczałam,bo Sylwia też się nie zmieniła i jednak 2 lata przerwy w fitnessie to mego powód do ryczenia. W każdym razie umówiłam się z M do Magdy którą też uwielbiałam i fajnie tylko zawiesiłam karnet więc ciota do potęgi ....

Ale się pocieszam,że tylko ja jestem taka sierota i co sie odwlecze to nie uciecze....

No własnie spotkałam M. i zrobiłysmy szybki wywiad pomiędzy zajęciami , i M. opowiadała jak to byc mamą do kwadratu a ja się odwdzięczyłam historią jak jechałam windą z koleżanką Beatką,którą po prostu lubię bardzo, i ma trojkę dzieci ,w czym przypomina mi moją I., i B. i ja miałyśmy umalowane po jednym paznokciu. Tym małym:)
Moja mama mówiła ,że każda kobieta powinna miec pomalowane paznokcie.
Mama B. mowiła,że nie ma brzydkich kobiet ,tylko leniwe:))))
Tak czy inaczej , jutro zjeżdza pierwsze ziarno - a o żargonie w mojej pracy next time.

Śpijcie słodko  leniwe siostry :)

Życie to nie bajka....

 Śpiewał kolega Radek na przerwach ,imprezach i wykładach. Łapaliśmy się wtedy za głowę i brzuch ze śmiechu
A to mi się wspomnialo,bo się okazało,że w pracy jest taka dziewczyna i wszyscy jej gratulowali,bo się dostała do SGH w Wawie (tak,jestem prawie najstarsza, reszta średnia wieku 26....)no to też jej pogratulowalam, przy okazji powiedziała,ze się przeprowadza po żniwach no a teraz jedzie do domu do Olsztyna, to się zaciekawiłam i od słowa do słowa ,coraz bardziej podnosiłyśmy głowy żeby przejść w pisk przy nazwisku Wrześ-i,bo obydwie uczyłyśmy się u niego grac w brydża ,tylko,że ja 11 lat wcześniej niż koleżanka. No ale się umówiłyśmy wstępnie jak wróci z tego zapyziałego Olsztyna  i jestem podekscytowana .Oczywiście się poryczałam że tyle lat w brydża nie grałam,wspomnienia, oczywiście żółw który uciekł i tak dalej.....


Wolny wieczór. Dziecko i drugie większe dziecko śpią:)
Mam wyrzuty sumienia,że się zapuściłam w blogowaniu. Jak w pracy mi się wyrwało,że pisze już chyba 4go bloga i że skleję z tego książkę, tzn skleiłabym,ale pozostałe 3 splonęły na dysku, to się za głowę złapali. Nieważne,też się łapię za glowę raz po raz.



niedziela, 24 lutego 2013

Szpilka w sercu.

Mam szczescie w zyciu. Otaczaja mnie madrzy ludzie. Mam madrego meza ,madra rodzine i madra przyjaciolke. Nie wiem jakby bylo jakby nie bylo telefonow i innych. Dzisiaj z ogromnymi wyrzutami sumienia spotkalam sie na plotki i kawe z M. Gadajac o pracy,sukienkach slubnych itede itepe,czulam tak ogromne wyrzuty sumienia ze az mnie dusilo....ze go zostawilam,ze jest sam z tata ,a mamy niedziele i jutro nie bedzie juz niedzieli.....nie wyobrazalam sobie jego beze mnie. Ze on jest gdzies sam,z kims innym,sam czyli beze mnie.ze nie widze z czego sie smieje albo co kombinuje. Chyba gdyby nie I. I to co mi powiedziala o byciu mama i byciu nie obok malego 24h,chybabym nie skoczyla. A tak skacze chociaz kurde ciezko i boli jak tylko moze bolec.

Powroty

C jak co ale pisanie post ow a szczegolnie kasowanie lub wracanie do linije,,nie wychodZi na ipadzie. No,ale moge pisac na lezaco co mi bardzo odpowiada. Dziecko spi. Wyszalalo sie nasankach, chyba ostatni raz w tym sezonie bo wlasnie nasluchuje kapiacy deszcz czyli top oejacy snieg. Mlody podobno wlasnym cialem bronil slynnych nartosanek i nawet byl glaskany zeby pozyczyl,na co odpowiedzial krzykiem i rzutem na sanki.pewnie bym z tym walczyla jakis czas temu poddana praniu mozgu,ale rozne sa prania mozgu i ostatnio slucham czesciej tych dzieki ktorym sama sobie wybieram z czym walczyc a z czym nie. Z tym nie. Jest szczesliwy i to tyle.

Separacja trwa. Poki co maly dzielnie daje rade, ja oczywiscie tragicznie,ale powoli odsypiam nieprzespane noce. Mlody jak wracam robi tournee po mieszkaniu. W sensie biega i krzyczy i sie smieje jakies 40 minut ,razem tanczymy i robimy kolo graniaste i jest super. Wracam do domu biegiem bo czuje ze kazda minuta mi ucieka. Mlody slyszy mnie na schodach i wola mama mama i jak wchodze lapie za kozaki ze mam sciagnac. :)))to samo robil niani M. Ale przy nj tak nie tanczyl:))))jestem dumna z niego ze tak daje rade a jednoczesnie wiem,ze nic nie trwa wiecznie wiec obserwuje go podwojnie az mnie boli glowa.


Moje papa

Ale sie opuscilam w pisaniu. Wszystko przez robote nianie itede itepe.
Mlody jest cudowny.  Ze zdziwieniem patrzymy jak z dzidziusia zamienia sie w malego chlopca, ktory wszystko,rozumie, ktory rzuca sie na szyje i daje buziaki i generalnie jest genialny. Jego ulubione slowa czyli Cztery i Kolo wypowiada tak profesjonalnie ze skarpety spadaja. A wczoraj jak dalam mu buzi na dobranoc,zawolal Mama,a ja co synku,a on,PaPa. I tylko tyle.
Male papa.
Oczywiscie lzy leca nadal co chwila i czasami trace wiare we wlasne sily i mozliwosci

wtorek, 29 stycznia 2013

Aniołek atakowany.

to jak aniołek reaguje na agresję.

Ja,w szoku ,patrzę jak 3 letni chłopczyk szuka okazji by przyłożyć małemu i jak nagle podbiega i wyrywa Aniołkowi paluszki.
Znokautowany Aniołek bierze kolejnego paluszka i biegnie za łobuzem, żeby mu dać kolejnego......

Mamy klubowe i Aniołek

Pierwszemu dziecku chce się dać wszystko co najlepsze.
Z wielu powodów pewnego dnia ruszyliśmy na zajęcia. Byliśmy póki co kilka razy ,a tu proszę.
Jak się nic nie dzieje to nic się nie dzieje,a jak się dzieje, to wszystko jednocześnie.
To co mi dało te kilka spotkań nie da się opowiedzieć, ile zobaczyłam w sobie pozytywów i błędów, ile "problemów", które nie są problemami.

Aniołek szybko skumał o co chodzi w tym wszystkim. Ja nie:)Będzie mi tego brakowało. Ale wystarczyło powiedzieć,że już nie będziemy przychodzić, a posypały się propozycje z namiarami na inne opcje. Cieszę się,że tak może być.

"Płacz, kiedy chcesz"

To dopiero początek. Jest gorzej niż rok temu. Żeby się nie popłakać,chociaż dzisiaj już sobie na ten luksus pozwoliłam o piątej rano,dzięki I. jest od razu lepiej ,krótko powiem - padaka.

czwartek, 17 stycznia 2013

Odpuścić czy nie Jasełka

odwieczny problem Agi. Izka i MM by kazali się zamknąć i nie marudzić. W sumie na ich miejscu też bym nie mogla tego słuchać....Ale do rzeczy. Dzisiaj zwinęłam się z młodym na Jasełka. Tyle dzieci nie widziałam od czasów swojego przedszkola - wszystkie koło 2 - 3latki, pełno mam, jeden tata i dziadek. Stresowałam się a to,że wbiega na scenę, a to,że wszystkie dzieci siedzą grzecznie ,naprawdę jakieś 20 dzieci siedziało grzecznie na pufach i dywanikach,a pomiędzy nimi jak meteoryt biegało moje, tańczyło i skakało . Co robić, pomyślałam, nie każde uciszanie się zakończyło sukcesem, nie każde "nie wolno wyrywać zabawek" zostało zaakceptowane,nie każde...Wreszcie siedząca obok walczących o pufę J. i chłopca blond,mama, kiedy chlopiec blond wykorzystując swoją siłe 3-latka spychał J. z pufy a ten się darł wniebogłosy, i ona ta mama nic nie stresowala się tylko pisala smsa i ja wtedy też już odpuściłam.A J.zleciał z pufy, otrzepał się i wydarl się na blondasa który zaczął go znowu spychać....Wzięłam leżącą obok książkę o 4 konikach i z ciekawością zaczęłam ją czytać. Na co siedząca obok pani powiedziala swojej wnuczce,chyba,że nieładnie tak brać książki bez pytania ,pomyślałam,ze jesteśmy w bibliotece,ale oddalam jej ta książkę,niech ma.....