czwartek, 20 stycznia 2011

Kablówka

Dwa dni temu, gdy K. majstrował przy kablach,żeby lepszy mieć obraz "Man in black", okazało się,że mamy kablówkę! W związku z tym wczoraj spędziłam przed telewizorem jakieś 12 godzin ciurkiem, wytłumaczyłam to K. prosto i zwięźle, że "przecież zaraz się kapną i nam odetną to muszę się naoglądać". Ci oni ci źli ludzie co nam  przy okazji odłączyli internet,ale coś za coś.....Dzisiaj dzień przywitałam o 7 rano z polsat cafe i kolejnym programem z typu "samo życie" tytuł coś "wóz albo przewóz"- tym razem był odcinek o narzeczonych - on 30 lat wielbiciel balang, a ona 22 miła i zakochana i było, że nie wiadomo czy w ogóle dojdzie do tego ślubu....Moje wakacje skończyły się o 8ej poganianiem K. że mam się ubierać i czy jadę z nim czy nie, które to pytanie zadane 5 razy = chodź ze mną do pracy, co zresztą lubię robić tym bardziej,że potem jestem chwalona za to że przyjechałam,a przecież nic takiego nie robię tylko się ubieram , kroję bułki  kładę ser i czasami oglądamy kabarety i jemy obiad jak chłopaki mają czas,ale nie dzisiaj. No więc opieszale zaczęłam się zbierać, bo para na ekranie była dzień przed ślubem, napięcie rosło wtedy K. postanowił wyłączyć telewizję na co z rykiem rzuciłam się w jego kierunku "Nieeeeeeeeeeee!!!!!!" , K. odskoczył :"Ale dlaczego?", ja: "Bo zaraz będzie ślub i nie wiadomo co i jak", K:"Ale przecież i tak wezmą ten ślub i tak".

NO TO CO!

A najgorsze jest to że dzisiaj jedziemy w siną dal, a jutro to się wszystko może skończyć, bo mogą się kapnąć tamci i nam oddać internet a zabrać kablówkę, nie:)


PS. Z ostatniej chwili pytanie K. "i co byś chciała za to(z naciskiem obrzydzenia na TO) płacić co miesiąc?" Hmmmmm:))))))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz