wtorek, 26 czerwca 2012

Zawierucha jabłko i pieniądze

W Trójmieście wieje. Wiało wczoraj. Wieje dziś. Moja obsesja "codziennych spacerów" kazała ubrać Bejbi i zabrać w podróż po uliczkach morenowych i innych ciekawych miejsc ( np Fuks haha za 5 zeta mam kieckę taką co teraz modne ze ściągaczem w popiersiu i w kwiatki, oraz t-shirty w paski bo wte od I. i jej sister już nie wchodzi grubasek , hehe). Przez obsesję biegałam za wirującymi nad chodnikiem: kocykiem, kocykiem 2, osłonką na nóżki usiłując poprawić włosy. Bejbi pluło świeżutką grahamką. Było super. Dzisiaj już taka głupia nie będę. Wymyśliłam nową zabawę czyli zamiast spaceru uczę Bejbi jeść jabłko. Jabłko kroję i wkładam do woreczka zakupionego specjalnie w tym celu w takim sklepie gdzie miałam się marketingiem zajmować,ale wolałam pojechać do Brukseli i służbowy samochód tylko po to ,żeby się po raz kolejny przekonać ,że pieniądze to nie wszystko....
Bejbi umie jeść jabłko przez woreczek, ale mi go żal i jak wstanie zamierzam go nauczyć bez woreczka. Pierwsza próba skończyła się włożeniem kawałka do buzi  i pokazania mamie jak poliki potrafią się rozciągnąć. Mama prawie dostała zawału ale bejbi wypluło kawałek i zaczęło mazać nim po podłodze. Drugi kawałek zaczęło śrupać,ale zapach jajecznicy skusił Bejbi do kuchni gdzie wbiegło z krzykiem i meczeniem kozy. Kiedy będzie samo machac tą łyżką....???kiedy?????

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz